poniedziałek, 1 lutego 2010

Śniadanie u Tiffany'ego

Dzisiaj powieść a raczej opowiadanie, której autorem jest nie kto inny jak Truman Capote. "Śniadanie u Tiffany'ego" bo o nim mowa to pozycja wpisująca się w kanon literatury światowej, książka jest krótka (około 90 stron), dlatego też ograniczę się do zaledwie kilku stwierdzeń. Akcja toczy się w latach czterdziestych XX wieku w Nowym Yorku, trwa II Wojna Światowa, poznajemy krótką historię przelotnej znajomości Holly Golightly z Paulem Varjakiem, początkującym młodym pisarzem. Holly to młoda dziewiętnastoletnia, początkująca aktorka, która większość swojego czasu spędza na balowaniu w męskim towarzystwie, jej głównym celem jest złowienie męża milionera. Ma wielu adoratorów. Mimo, że jest lekko mówiąc infantylna i nieodpowiedzialna budzi sympatię Paula, który zostaje jej przyjacielem, ale jak można się domyśleć kocha się w Holly. Opiekuńczy Paul byłby doskonałym kandydatem na męża dla Holly, która jednak nie chce stabilizacji i woli ciągłą zabawę. Nie będę się więcej rozwodził na warstwą fabularną, mogę jedynie zdradzić, że książka kończy się rozstaniem, nie tak jak w ekranizacji - happy endem. Co do walorów literackich to warto przeczytać choćby dla samych dialogów, które są proste ale wypełnione przyjemną ironią. Historia lekkostrawna, bez jakiegokolwiek większego przesłania, niemniej należy znać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz