piątek, 29 stycznia 2010

Zimowe impresje

Jako, że zimę mamy w tym roku wyjątkowo mocną ale i bardzo piękną postanowiłem dodać kilka zdjęć zrobionych podczas ostatniego spaceru po Parku Kościuszki, jak widać natknąłem się na nieproszonych gości :)







nieproszeni goście :)

poniedziałek, 25 stycznia 2010

Dziewczyny z kalendarza

Ten krótki wpis powstał w wyniku marudzenia Marka, który będąc u mnie wyraził szczególne zainteresowanie kalendarzem Bolsa, przedstawiającymi Panie w strojach kąpielowych bądź obcisłych żakietach. Kalendarz dodawany jest do butelki Bolsa 0,7 litra, zapakowanej w fajne pudełko. Nie wiem ile dokładnie kosztuje taki zestaw, bo dostałem w prezencie, ale z tego co się orientuję to ok. 35 zł. Zdjęcia wykonał słynny ponoć, grecki fotograf Tassos Vrettos (mnie osobiście to nazwisko nic nie mówi :) ) Wszystkie dziewczyny to polskie modelki, ładne ale jak na mój gust za chude :) Sam kalendarz jest mało praktyczny, ma małe cyfry (trzeba się dobrze przyjrzeć), ale za to doskonale sprawdza się jako bibelot zdobiący pokój, głównie za sprawą naprawdę bardzo dobrych zdjęć. Na zakończenie zdjęcie na miesiąc styczeń dedykowane Markowi. Niestety papier kredowy stwarza spore problemy podczas fotografowania, dlatego zdjęcie w takiej a nie innej jakości.




środa, 20 stycznia 2010

StuG III Ausf.G - Dragon Armor 1:72

Dzisiaj pierwszy wpis z serii "Hobby". Modelarstwo jest jednym z moich kilku zainteresowań. Zbieram różne rzeczy w różnych skalach, dzisiaj coś z dziedziny broni pancernej w skali 1:72. Sturmgeschütz III Ausf.G z serii Dragon Armor, czyli gotowy, pomalowany model. Takie same modele są dostępne do sklejania w zwykłej serii Dragona. Na gotowe modele zdecydowałem się po wielu latach zwykłego sklejania, doszedłem do wniosku, że duży nakład pracy i czasu poniesiony na zwykłe modelarstwo, kurcząca się ilość czasu oraz nie zawsze zadowalające efekty to już nie dla mnie. Modele z serii Dragon Armor to modele najwyższej klasy, poziom wykonania detali jest powalający, jak przystało na Dragona, który jest niedoścignionym wzorem jeżeli chodzi o geometrię i wymiary swoich replik. Modele nie są tanie, ale gotowy model rekompensuje wydatki poniesione na farby i całe mnóstwo akcesoriów które należy nabyć przy zwykłym sklejaniu. I tu pojawia się pytanie czy nie zatraciłem idei modelarstwa? Być może po części tak, bo jest to już bardziej kolekcjonerstwo, ale według definicji gotowe modele to dalej modelarstwo. Dobrze, powróćmy jednak do modelu StuG-a III, replika przedstawia egzemplarz w malowaniu elitarnej dywizji grenadierów pancernych "Großdeutschland" (Wielkie Niemcy) z okresu walk na froncie wschodnim w 1943 roku. Pojazd w dwubarwnym kamuflażu, z dominującym standardowym podkładem koloru piaskowo - żółtego. Na kadłubie insygnia dywizji "Großdeutschland" czyli biały chełm. Model posiada znakomicie wykonane ślady eksploatacji, przybrudzenia, przetarcia, bardzo fajne wykonane gąsienice czego niestety nie widać dobrze na zdjęciach. Dużo detali: narzędzia, zapasowe koła, liny holujące, wyciągarka i inne. Na zakończenie powiem, że model jest znakomity i polecam go wszystkim miłośnikom broni pancernej. Można go jeszcze dostać w kilku sklepach internetowych na terenie kraju, ale należy wziąć pod uwagę, że modele Dragon Armor są produkowane w krótkich seriach po ok 2 do 5 tyś. sztuk i szybko znikają ze sprzedaży. Zdjęcia robione z użyciem lampy błyskowej w celu lepszej ekspozycji detali.




StuG-i III Ausf. G z dywizji Großdeutschland, kwiecień 1943 roku, front wschodni. Widoczne insygnia jednostki - biały chełm. Zdjęcie pochodzi z zasobów Bundesarchiv.

czwartek, 14 stycznia 2010

Czarodziejska góra

Dzisiaj z kategorii "Czytaj z Igorem" książka Tomasza Manna "Czarodziejska góra". Raczej dzieło literackie najwyższych lotów :). Do książki tej zabierałem się już od bardzo dawna, zawsze jednak były jakieś inne pozycje do przeczytania w danej chwili, dlatego też lekturę tego dzieła wciąż odkładałem na później. Z końcem listopada ubiegłego roku postanowiłem w końcu zabrać się za czytanie powieści. Całe szczęście książkę miałem na stanie w domu, dzięki zakupowi mojej mamy, która w 1982 roku nabyła ówczesne wydanie. Jakość papieru oraz druku rodem z głębokiej komuny nie zachęcała do czytania, ale szybko się przemogłem i przystąpiłem do zgłębiania fabuły pierwszego z dwóch tomów. Początek nie był łatwy, pierwsze trzydzieści stron to zapoznanie z bohaterem; Hansem Castorpem dwudziestotrzyletnim inżynierem z Hamburga, poznajemy krótką historię rodziny Castorpów oraz Tienapplów, dramaty jakie przeżył Hans w dzieciństwie oraz wczesnej młodości. W tle mamy też rys Hamburga czasów początku XX wieku, dawnego hanzeatyckiego miasta, ośrodka handlowego oraz centrum przemysłu stoczniowego (w tle pobrzmiewa rywalizacja Cesarskich Niemiec z Wielką Brytanią w sprawie rozbudowy floty wojennej z początku XX wieku). Tomasz Mann pokusił się również o przedstawienie pragmatyzmu oraz chłodnej kalkulacji ludzi północy. Muszę powiedzieć, że po pierwszych dwóch rozdziałach, może nie nudnych ale jednak nie porywających byłem trochę rozczarowany. Dalej było już tylko coraz lepiej. Młody Castorp wybiera się w podróż do szwajcarskiego kurortu Davos by odwiedzić swojego kuzyna Joachima Ziemssena, oficera Cesarskiej Armii przebywającego w sanatorium na leczeniu. Dla młodego Hansa miał to być urlop połączony z towarzyszeniem kuzynowi, szybko jednak okazuje się, że podróż ta zupełnie odmieni jego życie, musi pozostać w sanatorium ze względu na stan zdrowia (górski klimat zaostrza ukryte dolegliwości). I tu w górskim sanatorium "Berghof" w którym młody Castorp spędzi mnóstwo czasu, toczy się główna fabuła powieści. Gros fabuły stanowią rozmowy podczas posiłków, spacerów, leżakowania oraz spotkań towarzyskich w salonie. Rozmowy i dysputy są największą zaletą książki, mnogość ciekawych tematów i prezentowanych idei sprawia, że czyta się to z wielkim zainteresowaniem, intryga rozgrywa się na płaszczyźnie intelektualnej. Dlatego książka okaże się szczególnie ciekawa dla osób z filozoficzno - ideowym zacięciem. Kolejnym dużym plusem są bardzo wyraźne i doskonale nakreślone postacie: Hans Castorp wzbudza jak najbardziej pozytywne odczucia, przyznam, że dawno już żaden książkowy bohater nie wzbudził we mnie tylu miłych emocji, podobnie jest z jego kuzynem Joachimem. Szybko przywiązujemy się do obydwu kuzynów. Pozostałe postacie są równie ciekawe, dotyczy to w szczególności dwóch pedagogów, przyjaciół ale jednocześnie ideowych oponentów: Lodovico Settembrini - włoski literat, mason, humanista oraz Leopold Naphta - Żyd, eksjezuita, klerykał, konserwatysta. Toczą oni intelektualny bój o duszę Hansa Castorpa, ich spory oraz dysputy są niesamowite. Mnie osobiście dużo bardziej przypadł do gustu surowy Naphta i jego radykalne ale dużo bardziej racjonalne poglądy. Settembrini jest również bardzo ciekawy, pełni funkcję pierwszego mentora młodego Castorpa. Z pozostałych postaci warto wymienić enigmatycznego i cynicznego rządcę sanatorium doktora Behrensa, równie ciekawego doktora Krokowskiego, holenderskiego handlarza kawy Mynheera Peeperkorna czy rosyjską pacjentkę o francuskim nazwisku Kławdie Chauchat. Z piękną Kławdią Chauchat o zielono-niebiesko-szarych oczach związany jest wątek miłosny, Hans zakochuje się w niej. Jest to jednak miłość zupełnie inna niż powszechnie znana z książek czy filmów, jaka?, tego nie będę zdradzał. Mogę jedynie powiedzieć, że pan Settembrini będzie niezadowolony, widzi w pani Chauchat pokusę dla młodego Castorpa, która może go odwieść od zgłębiania zagadnień filozoficznych i ideowych, dlatego ironicznie nazywa Rosjankę "tatarskimi oczyma" lub "ślepiami wilka stepowego". Widać w tym również niekrytą pogardę Settembriniego dla ludzi wschodu. Warto teraz kilka słów poświęcić problematyce książki jako całości. Porusza ona zagadnienia religii, moralności, życia i charakterystycznych dla niego wartości. Przeciwstawia sobie różne modele; radykalizm, kult śmierci, romantyzm (reprezentowane przez Naphte) oraz libertynizm, kult życia i oświecenie (reprezentowane przez Settembriniego) oraz wiele innych nie do pogodzenia ze sobą poglądów reprezentowanych przez obydwu panów. Ogólnie jednak książka jest krytyką rozkładu i upadku moralnego, pustki duchowej Europy początków XX wieku, który zaprowadził cywilizowane narody do brudu i błota okopów pierwszej wojny światowej i który to zmaterializował się w drugim światowym konflikcie zaledwie dwadzieścia lat później. Czy ludzkość wyciągnęła jakieś wnioski, jestem skory stwierdzić, że jednak nie, wiele wizji Tomasza Manna zawartych w jego dziele już się spełniło inne dopiero się zapewne spełnią tym bardziej, że Świat jest obecnie w dużo gorszej kondycji moralnej niż kiedykolwiek przedtem. Powieść Manna jest również specyficznym studium czasu oraz codzienności, a także przemijania, przemijania wszystkiego: życia, ludzi, czasu oraz idei. Wielowątkowe zakończenie powieści jeszcze bardziej tą przemijalność zaznacza. Wszystkie rozważania na temat czasu zawarte w książce na długo zapadają w pamięć. Z innych jeszcze przesłań i zagadnień, które przebijają się na światło dzienne to krytyka kultu pieniądza oraz problematyka męskiej przyjaźni, tego jak potrafi być trudna, zobrazowana na przykładzie więzi łączących Hansa z Joachimem, kuzyni darzą się wielką sympatią ale wyczuwalne jest pomiędzy nimi pewne napięcie, zwracają się do siebie na "Ty" a nie po imieniu. Nie zwierzają się sobie z miłosnych fascynacji (Joachim również ma swój obiekt westchnień) wynika to po części z nieśmiałości Joachima oraz jego wojskowego usposobienia. Kuzyni prowadzą ze sobą pewną grę, żaden z nich nie stara się zacieśnić rodzinnych więzi by nie wyjść na wrażliwca. Jak się później okaże, jeden z nich będzie bardzo żałował, że nie zrobił żadnego kroku by istniejącą sytuację zmienić. Na zakończenie, powiem, że książka jest bardzo ciekawa, nie ma najmniejszego sensu bym przytoczył tu losy poszczególnych bohaterów, ponieważ nie jest to moim celem. Dzieło Tomasza Manna pomimo niezwykle smutnego i cierpkiego wydźwięku, pozostanie w moim umyśle już na zawsze, jestem pewien, że jeszcze nieraz w ciągu swojego życia wrócę do tej książki. Długo nie mogłem się otrząsnąć po przeczytaniu ostatniej strony, wodziłem wzrokiem po ścianach i suficie i rozmyślałem co też stało się z "wiecznym strapieniem".

czwartek, 7 stycznia 2010

Silent City

Dzisiaj z kategorii "Kino jest sztuką" krótkometrażowy obraz Ruairi'ego Robinsona, osadzony w klimatach postapokaliptycznych. Świat po wojnie nuklearnej?, trzech żołnierzy przemierza pustynię pyłu, betonu i stali, ponura wizja Świata oraz marnego ludzkiego losu. Film bardzo treściwy, raczej nie dający jednoznacznej interpretacji, koncentruje się na kilku aspektach: nieuchronności losu, kruchości ludzkiego istnienia, beznadziejności sytuacji oraz osiągnięciach naszej cywilizacji, która jest w stanie, o zgrozo sama cofnąć się do epoki kamienia łupanego, do takiego stanu możliwości już dotarliśmy. Krótkość obrazu dodatkowo wzmacnia uczucie kruchości ludzkiego życia. Film jest pesymistyczny i nie pozostawia choćby cienia nadziei dla ludzkości. Wszystkim fanom falloutowych klimatów, na pewno się spodoba, moja ocena, wysoka: 9/10. Film można bez przeszkód ściągnąć z internetu, ponieważ został udostępniony za darmo przez twórcę. Polecam ściągnąć wersję Full HD, by docenić plastyczność obrazu.



Film polecam obejrzeć pod tym adresem, jakość obrazu całkiem dobra: http://www.youtube.com/watch?v=gMmnVwMm23A