czwartek, 22 grudnia 2011

Palacz zwłok

Dzisiaj recenzja znakomitego, ale zarazem niezwykle ciężkiego obrazu - "Palacz zwłok". Nakręcony w 1969 roku film, jest adaptacją powieści Ladislava Fuksa pod tym samym tytułem. Na początku chciałbym zaznaczyć, że film osobiście zaliczam do grona 10 najlepszych filmów jakie do tej pory widziałem. Obraz wyreżyserowany przez Juraja Herza, jest wyjątkowy pod każdym względem. Być może, to moje subiektywne zdanie, ale filmów równie oryginalnych i zarazem ciężkich ze względu na tematykę w nich poruszaną jest niewiele.

Bohaterem fabuły jest drobnomieszczanin niemieckiego pochodzenia, pan Karl Kopfrkingl, kremator zwłok w miejskim krematorium. Mogłoby się wydawać porządny obywatel: spokojny, kulturalny, posiadający rodzinę i dobrze płatną pracę. To jednak tylko pozory, za tym płaszczykiem przyzwoitości kryje się jednak zło w najczystszej postaci. Akcja filmu rozgrywa się w Czechosłowacji lat 1938 - 1939, w trudnym dla naszych południowych sąsiadów okresie historycznym. W tle rozbrzmiewają echa czechosłowacko - niemieckiego sporu o Sudetenland, układu monachijskiego i w końcu zajęcia Czech przez wojska III Rzeszy 15 marca 1939 roku. To właśnie te wydarzenia, obudzą w owładniętym manią śmierci i kremacji, panu Kopfrkinglu prawdziwego potwora. Główny bohater szybko odnajdzie się w rzeczywistości nowo powstałego Protektoratu Czech i Moraw, pragmatyzm i konformizm Kopfrkingla pozwoli mu zrobić szybką karierę w strukturach nazistowskiego, marionetkowego tworu administracyjnego. Jednocześnie fascynacja śmiercią i kremacją znajdzie nowe ujście w nowych możliwościach jakie zaistnieją już wkrótce w całej podbitej przez III Rzeszę Europie, gdy liczne krematoria wypuszczą w powietrze kłęby dymu palonych ciał.



Psychopatyczność kapłana świątyni oczyszczającego ognia

Karl Kopfrkingl znakomicie zagrany przez Rudolfa Hrušínskýego, to chyba największy psychopata w dziejach światowej kinematografii. Żaden Hannibal Lecter, czy inny czarny charakter nie może się równać z tym Belzebubem w ludzkiej skórze. Psychopatyczność głównego bohatera jest doprawdy przerażająca, jego ciągłe nawiązania do śmierci i ciałopalnego pochówku mają znamiona psychopatycznej manii, a towarzyszący temu stan euforii i szyderczy uśmieszek często obecny na twarzy, tylko dopełniają demonicznego obrazu złej duszy pana Kopfrkingla, ponadto to niebezpieczny, pozbawiony sumienia socjopata i patologiczny erotoman. Na dodatek sam uważa siebie za uczciwego i sprawiedliwego człowieka. Filmowy bohater stale porusza temat cierpienia ludzkości, widać w nim pewną co prawda dziwaczną empatię, co jednak nie przeszkadza mu w szybkim adaptowaniu się do nowo zaistniałych wydarzeń, jego pragmatyzm jest porażający. Całości dopełnia sakralizacja pracy, którą wykonuje główny bohater. W pewnym sensie nie ma w tym nic dziwnego, praca krematora jest podstawą utrzymania całej rodziny Kopfrkinglów. Z drugiej jednak strony, sposób w jaki czyni to pan Kopfrkingl nosi znamiona fobii, ciągłe nawiązania do wykonywanej pracy: w domu, na spacerze, przy stole podczas posiłków, wszędzie, gdzie tylko można coś powiedzieć. Co mnie jednak najbardziej przeraża, to to, że wszystkie wywody bohatera filmu Juraja Herza nie są pozbawione logiki czy znamion logicznego myślenia. Może to co napisałem wydaje się dziwne, ale logika nie jest od tego, by zadawała sobie pytania o słuszność założeń, ale od logicznego łączenia ze sobą różnych faktów, tak jak czyni to pan Kopfrkingl. Śmierć jest bezsprzecznie uwolnieniem od bólu i cierpienia, wszystko jedno, czy do tego wniosku prowadzi tybetańska nauka oczyszczania z ziemskiego cierpienia, jak to jest w przypadku głównego bohatera, czy wiara chrześcijańska lub cokolwiek innego. Każde ludzkie i zwierzęce życie podlega jakiemuś "rozkładowi jazdy śmierci", który od krematorium Kopfrkingla różni się tylko mniejszą precyzją i przejrzystością. Wracając do psychopatyczności pana Kopfrkingla, to jest tego bardzo dużo, począwszy od wgniatających w fotel monologów o piecach na 1000 ciał, porównań kremacji do wypieku chleba, przepisów kremacyjnych oprawionych w ramkę, stanowiących ozdobę domu, czy zbiór martwych muszek służący jako ozdoba ścienna tylko dlatego, że przedstawia martwą materię organiczną. Kończąc na uwielbieniu dla łazienki jako najładniejszego pomieszczenia w mieszkaniu, najpewniej najbardziej przypominającego sale kostnicy i krematorium.



Karl Kopfrkingl archetypem nazisty?

Archetypem to zbyt wiele powiedziane, ale w postaci tej można dostrzec pewne nawiązania do archetypu nazisty: fascynacja muzyką poważną oraz filozofią i kulturą wschodu, to bezwątpienia cechy, które charakteryzowały wielu wysoko postawionych nazistów. Najlepiej świadczy o tym fascynacja Hitlera muzyką Wagnera, czy niemiecka ekspedycja do Tybetu z 1938 roku, którą zorganizowała Ahnenerbe - nazistowska organizacja badawcza. Pan Kopfrkingl również jest wielbicielem muzyki poważnej - muzyki rodziny Straussów, Franciszka Liszta i innych. Podobnie jest z fascynacją Kopfrkingla Tybetem, którą czerpie z książki autorstwa francuskiej orientalistki Alexandry David-Néel, która spędziła w Tybecie kilka lat. O jaką dokładnie książkę tej autorki chodzi tego nie wiemy, być może chodzi o "Mistycy i cudotwórcy Tybetu" lub "Lama pięciu mądrości" albo jeszcze coś innego? Należy jednak zaznaczyć, że Kopfrkingl nie stał się nazistą od razu, ba, nie stał się nim nigdy w sensie ideologicznym. Na tym, że psychopatyczny bohater uległ czarowi nazizmu zaważyły w głównej mierze cechy zdiagnozowanej przez Theodora Adorno osobowości autorytarnej, których część filmowy bohater niewątpliwie posiadał. Kopfrkingl początkowo odnosił się z niechęcią do swojej niemieckości i był zwolennikiem Republiki Czechosłowackiej, za obywatela której się uważał, dodatkowo wysoko cenił sobie znajomości z Żydami takimi jak: Pan Strauss czy doktor Bettelheim. Podatny na sugestie bohater, stopniowo zmienia nastawienie pod wpływem rozmów z dawnym kolegą z wojska, z którym walczył za Austro-Węgry w I wojnie światowej, z inżynierem Walterem Reinke, członkiem SdP (Sudetendeutsche Partei - Partia Niemców Sudeckich), przedstawiającym swojemu przyjacielowi wizję nowego ładu, nowego doskonałego Świata, wolnego od nieszczęść i niesprawiedliwości, który może zapanować tylko dzięki Führerowi i potędze III Rzeszy. Stopniowo, zdziwaczały ojciec rodziny przeradza się w prawdziwego potwora. Pan Kopfrkingl będzie musiał ponieść ciężkie ofiary, by móc oddać się w pełni przyjemnościom czerpanym z przemieniania ludzkich zwłok w proch. Jak się okaże, przyjdzie mu to z nadzwyczajną łatwością, wszystko po to, by zaspokoić swoje chore fascynacje. Szaleństwo Kopfrkingla osiąga apogeum, przybierając symptomy posłannictwa, przejawia się to między innymi w ostatniej scenie filmu w wypowiedzianych przez niego słowach:


"Nikt nie będzie cierpiał. Ocalę ich wszystkich. Cały świat"

Wydaje się, że film Juraja Herza, to jedna z najdoskonalszych analiz fenomenu nazizmu, według której źródłem nazizmu była drobnomieszczańska kultura niemiecka. Ta sama drobnomieszczańska kultura, którą krytykował już w 1901 roku Tomasz Mann w swojej powieści "Buddenbrookowie: Dzieje upadku rodziny". Cały rys tego mieszczańskiego życia pokazuje, że etos dobrze wykonywanej pracy, brak indywidualizmu, postrzeganie człowieka jako najsprawniejszego trybiku w wielkiej maszynie społecznej, skrajne dążenie do uporządkowania, uregulowania i zaszufladkowania całej rzeczywistości prowadzi do powstawania takich właśnie potworów - porządnych obywateli, takich jak Pan Kopfrkingl, który nie pali papierosów, jest abstynentem, dba o rodzinę i nabożnie wykonuje swoją pracę. Podobnych i równie ciekawych analiz społeczno - psychologicznych fenomenu nazizmu jest oprócz "Palacza zwłok" jeszcze kilka, są to między innymi: powieść "Łaskawe", której bohaterem jest Max Aue oficer SS, jedna z bardziej intrygujących literackich postaci, bardzo dobry film Miachaela Haneke - "Biała wstążka", czy naukowe opracowanie "Wobec faszyzmu" będące zbiorem esejów autorstwa niemieckich intelektualistów. Przykładów jest oczywiście więcej, ale chodziło mi o podanie chociaż po jednym przykładzie dla: literatury, filmu oraz literatury naukowej. Wszystkie wyżej wymieniowe tytuły prędzej czy później pojawią się na moim blogu w postaci recenzji.





Kobieta w czerni

W filmie występuje postać czarnowłosej kobiety, pojawiającej się w momentach niecnego postępowania bohatera, to najwidoczniej sumienie pana Kopfrkingla, które kilkakrotnie w trakcie trwania filmu się odzywa. Chyba najlepiej tłumaczy taką interpretację ostatnia scena w filmie, gdy "sumienie" biegnie za samochodem, którym odjeżdża Kopfrkingl, udający się do pracy nad ważnym, ściśle tajnym "projektem" - opracowaniem teoretycznym metod spalania dużej ilości zwłok na potrzeby ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej.


Wymiar artystyczny i nawiązania

Recenzując film "Palacz zwłok", należy również poświecić nieco miejsca formie artystycznej obrazu. W filmie zastosowano dość eksperymentalny montaż, Stanislav Milota nakręcił specyficzne zdjęcia, skupiające się na poszczególnych elementach ciał bohaterów lub ich otoczenia, kilkukrotnie wykorzystał tzw. „rybie oko”. Zdjęcia są znakomicie skontrastowane, tworzą spójną całość. Sceny płynnie przechodzą w kolejne ujęcia rozgrywające się w różnej scenerii i czasie. Całości klimatu dopełnia znakomita muzyka Zdenka Liški, która trzeba przyznać, doskonale komponuje się z obrazami wyświetlanymi na ekranie. Zdjęcia do filmu kręcono aż w trzech krematoriach, ale to krematorium w Pardubicach jest tym, które nadało zewnętrzny wygląd filmowej świątyni oczyszczającego ognia pana Kopfrkingla. Jeżeli chodzi o nawiązania do innych tytułów, to część ujęć jest podobnych do tych z "Psychozy" autorstwa Alfreda Hitchcocka. Jeszcze innym skojarzeniem jakie przychodzi mi na myśl jest porównanie wnętrz krematorium Kopfrkingla do lekko upiornej atmosfery wnętrz rodem z klasycznego niemieckiego, niemego horroru "Gabinet doktora Caligari" z roku 1920.

Krematorium w Pardubicach




Podsumowując, film Juraja Herza to jeden z najwnikliwszych i najciekawszych obrazów narodzin ludzkiego zła, pokazany przez pryzmat rozprzestrzeniającego się nazizmu oraz nienormalnych i niezdrowych fascynacji i zainteresowań. Film, w którym bardzo ważne jest tło społeczno-historyczne. Do tego wgniatająca w fotel rola Rudolfa Hrušínskýego, którą to rolę można uznać za jedną z najznakomitszych męskich kreacji w historii kina. Całość jest niezapomnianym przeżyciem, historią, która na zawsze zapada w pamięć. Należy znać. Wielkie kino, prawdziwa perła czeskiej nowej fali. Moja ocena: 10/10.

2 komentarze:

  1. Twoja recenzja bardzo mnie zainteresowała, muszę obejrzeć koniecznie ten film.

    OdpowiedzUsuń
  2. Podpisuję się pod każdym słowem, bardzo wnikliwa i inteligentna recenzja!

    OdpowiedzUsuń