
sobota, 28 stycznia 2012
Gebirgsjäger

czwartek, 19 stycznia 2012
Pan Teodor Mundstock
Będąc ostatnio pod ogromnym wrażeniem filmu "Palacz zwłok", którego seans był dla mnie sporym wstrząsem, postanowiłem sięgnąć po prozę autorstwa Ladislava Fuksa. Wybór nie był trudny, zdecydowałem się na jego debiutancką powieść - "Pan Teodor Mundstock" z roku 1963. Podobnie jak ma to miejsce w przypadku "Palacza zwłok" tematyka jaką porusza Fuks dotyczy Holocaustu, w nieco mniejszym stopniu nazizmu, który był w dużej mierze tematem przerażającej historii praskiego krematora. Bohaterem powieści "Pan Teodor Mundstock" jest tytułowy Teodor Mundstock, neurotyczny, cierpiący na schizofrenię Żyd, postać zupełnie inna od psychopatycznego Karla Kopfrkingla, choć podobnie zaburzona i niezrównoważona emocjonalnie. Mamy wiec postać ofiary, a nie kata jak w przypadku "Palacza zwłok". Tym co łączy obie postacie książek Fuksa, to mocno zarysowane obsesje, stany lękowe oraz psychoza bohaterów. Akcja powieści rozgrywa się w latach 1941-1942 i podobnie jak to miało miejsce w przypadku zekranizowanego przez Juraja Herza "Palacza zwłok" jest osadzona w rzeczywistości Protektoratu Czech i Moraw. Realia tego pseudo-autonomicznego tworu administracyjnego w połączeniu z tłem społeczno-politycznym ówczesnych czasów, tworzą oś, wokół której Fuks zbudował realistyczny i jednocześnie przygnębiający wątek fabularny.
Teodor Mundstock to podstarzały Żyd, zajmujący się zamiataniem ulic, dawniej, jeszcze przed rozbiorem Czechosłowacji pracujący w firmie "Konopie, nici, powrozy". Pan Mundstock przyjaźni się z rodziną Sternów, która jest dla niego namiastką domu i bliskości. Ta przedwojenna znajomość trzyma głównego bohatera przy względnie zdrowych zmysłach. Lęk przed deportacją do obozu koncentracyjnego udziela się jednak Sternom w nie mniejszym stopniu jak naszemu głównemu bohaterowi. To właśnie ciągły strach przed otrzymaniem wezwania stawienia się do transportu jest głównym czynnikiem pogłębiających się lęków pana Mundstocka. Ciągłe zagrożenie, paranoiczny lęk przed wezwaniem, będącym punktem granicznym pomiędzy względnie normalnym życiem a początkiem piekła, jest głównym wątkiem składającym się na przygnębiający wydźwięk książki. W książce mamy również sporo wątków pobocznych, które są nierozerwalnie związane z główną tematyką powieści, czyli Holocaustem: lęk Mundstocka o przyszłość młodego Szymona Sterna, dla którego starszy pan pełnił w przeszłości rolę wujka zabierającego go na wycieczki do zoo czy do teatrzyku kukiełkowego, wspomnienie Ruth Kraus, niespełnionej miłości Mundstoka i wiele innych. Ważnym wydarzeniem w książce jest odrzucenie przez głównego bohater paraliżującego strachu i podejście do nieubłaganie zbliżającej się deportacji w sposób niezwykle rzeczowy, metodycznie zapobiegawczy. Opis tej przemiany i przygotowań będących jej wynikiem składa się na drugą połowę książki. To właśnie z przygotowaniami do pobytu bohatera w obozie koncentracyjnym związane są ciekawe rozważania na temat śmierci i sposobu jej przyjmowania. Analogicznie jak w przypadku Karla Koprfkingla w "Palaczu zwłok" tak i w historii Teodora Mundstocka, Fuks wplótł w fabułę wątek mesjanizmu, z tą tylko różnicą, że tym razem bohater szybko porzuca przekonanie o swoim posłannictwie.
Muszę przyznać, że książka mocno mnie wzruszyła. Ciężki klimat oraz smutna historia w połączeniu z egzystencjalnymi rozważaniami bohatera sprawiają, że treść dociera do najgłębszych zakamarków świadomości i skłania do rozmyślań. Podsumowując, otrzymujemy ciężką i ciekawą historię z mocnym zakończeniem, może nie tak mocnym jak w przypadku "Palacza zwłok", ale i tak z takim, po którym czytelnik czuje się jakby otrzymał cios szpadlem w głowę.
Na zakończenie powiem, że z dostępnością tej dobrej książki jest spory kłopot. U mnie w Katowicach na 38 filii biblioteki miejskiej dostępny jest tylko jeden egzemplarz, przechowywany zresztą w magazynie na zapleczu jednej z bibliotek. Całe szczęście, że mam tą bibliotekę niemal pod nosem.
Teodor Mundstock to podstarzały Żyd, zajmujący się zamiataniem ulic, dawniej, jeszcze przed rozbiorem Czechosłowacji pracujący w firmie "Konopie, nici, powrozy". Pan Mundstock przyjaźni się z rodziną Sternów, która jest dla niego namiastką domu i bliskości. Ta przedwojenna znajomość trzyma głównego bohatera przy względnie zdrowych zmysłach. Lęk przed deportacją do obozu koncentracyjnego udziela się jednak Sternom w nie mniejszym stopniu jak naszemu głównemu bohaterowi. To właśnie ciągły strach przed otrzymaniem wezwania stawienia się do transportu jest głównym czynnikiem pogłębiających się lęków pana Mundstocka. Ciągłe zagrożenie, paranoiczny lęk przed wezwaniem, będącym punktem granicznym pomiędzy względnie normalnym życiem a początkiem piekła, jest głównym wątkiem składającym się na przygnębiający wydźwięk książki. W książce mamy również sporo wątków pobocznych, które są nierozerwalnie związane z główną tematyką powieści, czyli Holocaustem: lęk Mundstocka o przyszłość młodego Szymona Sterna, dla którego starszy pan pełnił w przeszłości rolę wujka zabierającego go na wycieczki do zoo czy do teatrzyku kukiełkowego, wspomnienie Ruth Kraus, niespełnionej miłości Mundstoka i wiele innych. Ważnym wydarzeniem w książce jest odrzucenie przez głównego bohater paraliżującego strachu i podejście do nieubłaganie zbliżającej się deportacji w sposób niezwykle rzeczowy, metodycznie zapobiegawczy. Opis tej przemiany i przygotowań będących jej wynikiem składa się na drugą połowę książki. To właśnie z przygotowaniami do pobytu bohatera w obozie koncentracyjnym związane są ciekawe rozważania na temat śmierci i sposobu jej przyjmowania. Analogicznie jak w przypadku Karla Koprfkingla w "Palaczu zwłok" tak i w historii Teodora Mundstocka, Fuks wplótł w fabułę wątek mesjanizmu, z tą tylko różnicą, że tym razem bohater szybko porzuca przekonanie o swoim posłannictwie.
Muszę przyznać, że książka mocno mnie wzruszyła. Ciężki klimat oraz smutna historia w połączeniu z egzystencjalnymi rozważaniami bohatera sprawiają, że treść dociera do najgłębszych zakamarków świadomości i skłania do rozmyślań. Podsumowując, otrzymujemy ciężką i ciekawą historię z mocnym zakończeniem, może nie tak mocnym jak w przypadku "Palacza zwłok", ale i tak z takim, po którym czytelnik czuje się jakby otrzymał cios szpadlem w głowę.
Na zakończenie powiem, że z dostępnością tej dobrej książki jest spory kłopot. U mnie w Katowicach na 38 filii biblioteki miejskiej dostępny jest tylko jeden egzemplarz, przechowywany zresztą w magazynie na zapleczu jednej z bibliotek. Całe szczęście, że mam tą bibliotekę niemal pod nosem.
piątek, 13 stycznia 2012
Franz Marc - "Jeleń w lesie"


Przejdźmy jednak do meritum dzisiejszego wpisu, czyli obrazu "Jeleń w lesie" namalowanego przez Marc'a w 1912 roku. Jest to jeden z kilku obrazów Marc'a dotyczący jeleni, niemiecki artysta namalował całą serie obrazów przedstawiających sarny i jelenie. Trzeba zaznaczyć, że większość jego prac przedstawia zwierzęta (jako symbol niewinności i czystości); od domowych przez gospodarskie, kończąc na dziko żyjących, również tych egzotycznych. Obraz "Jeleń w lesie" poznałem dzięki programowi "Arcydzieła malarstwa" emitowanemu kilka lat temu na antenie TVP. Pamiętam, że obraz przedstawiający śpiącego w leśnych załomach jelonka urzekł mnie kolorystyką oraz swoim spokojnym klimatem, który stwarza wrażenie bezpieczeństwa. Nie ukrywam, że posiadanie reprodukcji tego obrazu było moim marzeniem, które udało mi się niedawno zrealizować. Nabyłem reprodukcję obrazu o wymiarach 80 x 60 cm wykonaną na bawełnianym płótnie. Dla porównania oryginał znajdujący się obecnie w galerii Lenbachhaus w Monachium ma wymiary 110.5 x 80.5 cm. Muszę przyznać, że reprodukcja obrazu przeszła moje najśmielsze oczekiwania, nie dość, że obraz znakomicie komponuje się z kolorem cafe latte na jaki pomalowana jest ściana na której wisi, to jeszcze stał się ozdobą pokoju, nie mówiąc o dodatkowym pozytywnym wpływie jaki wywarła na moją psychikę barwna kompozycja Marc'a. Obraz zawisł nad łóżkiem, co z uwagi na tematykę przedstawiającą pogrążone w śnie zwierzę, wydaje się uzasadnionym posunięciem, jednocześnie jelonek pełni funkcje kogoś na kształt "strażnika snu". Z obrazu jestem bardzo zadowolony, jeżeli więc jesteś wielbicielem twórczości Franza Marc'a lub, jeżeli nie jesteś jego fanem, ale chcesz ozdobić pokój wyrazistą kompozycją to polecam zaopatrzyć się w taką reprodukcję, a na pewno w przyszłości nie pożałujesz wydanych na nią pieniędzy.
Na zakończenie jeszcze kilka informacji na temat artysty. Twórczość Franza Marc'a uważanego za jednego z najbardziej obiecujących niemieckich malarzy młodego pokolenia została przerwana w wyniku wybuchu I Wojny Światowej. Powołany do wojska artysta zginął w bitwie pod Verdun w 1916 roku w wieku zaledwie 36 lat. Jego śmierć opłakiwano jako niepowetowaną stratę dla świata sztuki. Za życia jego malarstwo zostało docenione jedynie przez postępowe grupy artystów - malarzy z niemal całej Europy. Po dojściu nazistów do władzy w 1933 roku, jego twórczość znalazła się w ogniu krytyki propagandy nowego reżimu. W wyniku tego, prace Marc'a znalazły się na wystawie sztuki zdegenerowanej (Entartete Kunst) zorganizowanej przez Adolfa Zieglera w roku 1937. Popularność i uznanie krytyków sztuki, malarstwo Marc'a zyskało dopiero w okresie powojennym, kiedy w pełni doceniono sztukę ekspresjonizmu.
piątek, 6 stycznia 2012
Cogs


Teraz słów kilka na temat wartości artystycznej, estetyki oraz ustawień graficznych. Jeżeli chodzi o stylistykę, to gra jest utrzymana w konwencji steampunkowej, która przejawia się zarówno w wyglądzie urządzeń mechanicznych jak i samego interfejsu gry (menu itp). Ustawienia graficzne nie są porywające - gra pracuje w maksymalnej rozdzielczości 1280 na 1024 pikseli, oprócz tego oferuje wygładzanie krawędzi x4 oraz możliwość włączenia cieni, filtrów i synchronizacji ramek. Co najważniejsze dzieło Lazy 8 Studios prezentuje się bardzo estetycznie od strony graficznej przy jednoczesnych niedużych wymaganiach sprzętowych. Rozgrywce towarzyszy spokojna, klimatyczna, mająca relaksacyjny charakter muzyka. Całość uzupełniają możliwe do odblokowania achievementy w liczbie 18. Grę można nabyć za pośrednictwem platformy Steam w cenie 8,99 euro a czasami nawet taniej. W trakcie trwania różnego rodzaju promocji produkcja Lazy 8 Studios przeceniona jest nawet od 50 do 66%. Swój egzemplarz nabyłem w cenie 3 euro na jednej z takich promocji. Podsumowując, grę polecam wszystkim, którzy lubią przyjemną i relaksującą rozgrywkę połączoną z elementami logicznymi i zręcznościowymi. Jeżeli jednak nie jesteście przekonani do tej produkcji, to polecam zagrać w demo dostępne do pobrania na platformie Steam lub bezpośrednio z oficjalnej strony gry: http://www.cogsgame.com.
Na zakończenie zachęcam również do obejrzenia zamieszczonego poniżej oficjalnego trailera z muzyką Edwarda Griega - "W grocie Króla Gór".
Etykiety:
Cogs,
gry komputerowe,
Lazy 8 Studios,
recenzja
Subskrybuj:
Posty (Atom)