piątek, 5 marca 2010

King Kong vs. Godzilla

Dzisiaj coś z zupełnie innej beczki, japoński film z 1962 roku "King Kong vs. Godzilla" :) Film obejrzałem przez przypadek, zamiast cyklu "Ale Klasyczne" telewizja Ale Kino! przygotowała na marzec cykl czterech filmów "Ale Kino vs Godzilla" co było dla mnie niemiłym zaskoczeniem. Mimo, że nie jestem wielbicielem filmów Sci-Fi, postanowiłem obejrzeć wyżej wymieniony obraz w celach czysto poznawczych :) Wiekopomne starcie gumowych gigantów wyprodukowała wytwórnia TOHO, reżyserował Ishiro Honda, twórca oryginalnej "Godzilli". Przejdźmy jednak do fabuły, która jest tak niedorzeczna, że ograniczę się zaledwie do krótkiego opisu: dwóch naukowców transportuje King Konga z Wysp Salomona na wyspy japońskie, w międzyczasie Godzilla budzi się z hibernacji na Arktyce i podąża w stronę Japonii, reszty można się łatwo domyślić. Cały film to jedna wielka żenada, ma się wrażenie, że oglądamy film nakręcony przez pensionariusza domu wariatów: na planie widzimy dwóch aktorów przebranych w gumowe stroje toczących ze sobą walkę, niszczących kartonowe makiety budynków, miotających dziecięcą kolejką elektryczną, wszystko to jest na domiar złego fatalnie sfilmowane co jeszcze bardziej pogłębia negatywny odbiór. Twórcy na siłę chcą nam wcisnąć kit, że jesteśmy świadkami wielkiego starcia gumowego jaszczura z włochatym małpiszonem. Oglądając ten film musicie wiedzieć, że wystawiacie swój zmysł estetyczny na niszczące działanie braku estetyki tego obrazu, dodatkowo może ucierpieć wasz zdrowy rozsądek ponieważ film jest całkowicie irracjonalny, tak bardzo, że na twarzy maluję się jedynie uśmiech politowania. Warto wspomnieć, że w tej "superprodukcji" występuje jeszcze jeden potwór - gigantyczna ośmiornica, która zresztą dostaje łomot od King Konga :) Trudno w tym filmie znaleźć jakiekolwiek plusy, na uwagę zasługuje jedynie kuriozalna scena przy której strzelałem salwami śmiechu - King Kong wpycha w paszczę Godzilli przed chwilą wyrwane drzewo, próbując udusić jaszczura. Scena przywiodła mi na myśl dziwne skojarzenia ze zdenerwowaną matką próbującą nakarmić swoje dziecko zdrowymi brokułami :) Podsumowując "King Kong vs. Godzilla" to kicz w najgorszym wydaniu, zdecydowanie odradzam, strata czasu. Seans obowiązkowy jedynie dla koneserów wszelkiego rodzaju filmowych kuriozów i dziwactw takich jak "Atak ludzi grzybów" i tym podobne. Moja ocena: 1/10

9 komentarzy: